facebook

Challenge Cup (M)

Witaszek dla Handball.pl: to spełnienie moich młodzieńczych marzeń

19.11.2010 18:53 Źródło: Handball.pl

W sobotni wieczór Puławy będą świadkiem historycznego meczu. Po raz pierwszy drużyna reprezentujaca to miasto zagra w europejskich pucharach. Prezes klubu Azoty - Jerzy Witaszek powiedział Handball.pl, że to wydarzenie ukoronuje jego kilkadziesiąt lat pracy w Puławach i że jest bardzo dumny z synów, ale i z "trzeciego dziecka" jakim jest piłka ręczna w tym mieście na Lubelszczyźnie.

 j. Witaszek loga5

Jerzy Witaszek potrzebował ponad trzydziestu lat pracy, by puławska piłka ręczna mogła zadebiutować w Europie (fot. Azoty Puławy)

 

Handball.pl: Panie prezesie w sobotę 20 listopada w puławskiej hali rozegrany zostanie mecz europejskich pucharów z udziałem tutejszych szczypiornistów. Czy to będzie spełnienie pańskich marzeń? 

 

Jerzy Witaszek: - Gdy przed trzydziestu dwu laty przyjechałem do Puław zapowiedziałem, że przyjdzie taki czas, że tutejsza drużyna piłki ręcznej będzie grała nie tylko w ekstraklasie, ale i w europejskich pucharach. Wtedy wielu ludzi uważało to za niemożliwe. Przed kilkunastu laty jako jedyny trener w Polsce awansowałem do ekstraklasy własnymi wychowankami, zaczynając szkolić ich od czwartej klasy. Zabrakło mi jednego punkty, by się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej. A dziś działam już jako prezes oraz założyciel klubu Azoty Puławy i spełniają się moje młodzieńcze marzenia. Puławska piłka ręczna doczeka się 20 listopada meczu w europejskich pucharach. Właściwie od tego momentu staję się człowiekiem wolnym. Wszystkie zobowiązania jakie miałem jako młody człowiek - że będzie w Puławach piłka ręczna, że będą reprezentanci, że będą mistrzostwa Polski grup młodzieżowych, że będzie najwyższa liga - to się wraz z meczem w pucharze Challenge Cup spełnia.

 

A czy nie ma kolejnych marzeń, sięgających jeszcze wyżej?

 

- Proszę mnie nie prowokować. Nie dam się wprowadzić na ten tor, by obiecać jeszcze więcej             i podnościć poprzeczkę coraz wyżej. Ta poprzeczka przez trzydzieści dwa lata była ciągle podnoszona i tak wysoko została umieszczona, że przed siedmioma laty musiałem założyć klub, by znaleźć się obecnie w tym miejscu, w którym jesteśmy.

 

Powiedział pan, że 20 listopada spełnią się młodzieńcze marzenia i stanie się pan człowiekiem wolnym. Ale to nie jest chyba deklaracja, że porzuci pan piłkę ręczną                 w Puławach?

 

- Nie powiedziałem, że kończę działalność, ale po 20 listopada będę mógł spokojnie usiąść i zastanowić się nad tym, co będę robił nadal w życiu. Mogę być szczęśliwym człowiekiem i nim jestem. Mam pełną rodzinę, mam dwóch udanych synów. Starszy syn jest absolwentem Wydziału Prawa Uniwerstytu Warszawskiego i dostał się na aplikację radcowską. Młodszy syn zbiera liczne wyróżnienia i jest studentem drugiego roku jednoczesnych studiów matematyczno-informatycznych. Żona pracuje jako prawnik. Myślę, że te trzydzieści dwa lata w Puławach mogę uznać za bardzo udane. 

 

Jest pan dumny z dwóch synów, ale chyba i z tego trzeciego dziecka - czyli piłki ręcznej w Puławach?

 

- Tak, bardzo jestem dumny. Dzięki ludziom dobrej woli, którzy mnie wspierali, wierzyli we mnie i dopomogli w tym, że dziś mamy ciekawy zespół w PGNiG Superlidze - debiutanta w europejskich pucharach, udało się to zrealizować. Samemu nie udałoby mi się tego zrobić. Pomogli mi w tym rodzice, zawodnicy i sponsorzy - z kierownictwem Zakładów Azotowych "Puławy" na czele. Bez tych ludzi puławska piłka ręczna nie byłaby w tym miejscu, w którym jest. Oczywiście duże ukłony wobec naszych zawodników, bo ich ciężka praca pod okiem trenera Bogdana Kowalczyka daje konkretne efekty. Mimo kontuzji, które mieliśmy na początku sezonu, powoli pniemy się do góry tabeli. I cieszy mnie to, że nawet po przegranym meczu w Kwidzynie komentator i doświadczony trener - Wojciech Nowiński wypowiedział się, że na pewno nikt się nie zdziwi w Polsce jeśli Azoty Puławy zajmą znów w lidze czwarte miejsce. Trzymam go za słowo i dedykuję jego słowa trenerowi i drużynie.

 

Podsumowując nie żałuje więc pan raczej, że przed kilkudziesięciu laty trafił pan właśnie do Puław?

 

- To był mój świadomy wybór. W 1978 roku ukończyłem Akademię Wychowania Fizycznego w Gdańsku i miałem propozycję pozostania na Wybrzeżu. Jednak moim marzeniem było to, by trafić do ośrodka, gdzie nie ma piłki ręcznej, by od podstaw ją organizować. Puławy jako jedno z miast, które brałem pod uwagę, wyróżniało się tym, że miało halę sportową, która nie była wykorzystana. Blisko hali była szkoła podstawowa, gdzie młodzież była bardzo usportowiona, natomiast nie była zorganizowana w jakiekolwiek grupy sportowe. W krótkim czasie udało mi się utworzyć w niej klasy sportowe. Potem na bazie tej szkoły podstawowej powstało liceum sportowe. Obecnie pracują w tej szkole moi wychowankowie - trenerzy, nauczyciele wychowania fizycznego jak: Artur Witkowski, Marcin Kurowski, Tomasz Pomiankiewicz, Piotr Dropek. Ten ostatni wraca do Puław z czego się bardzo cieszę, choć życzyłem mu, by jak najdłużej w ekstraklasie walczył i zdobywał doświadczenia jako trener. Puławy mi się spodobały trzydzieści dwa lata temu. To zielone miasto, otwarte i gdybym miał decydować jeszcze raz, to na pewno bym ponownie je właśnie wybrał.

 

Rozmawiał: Piotr Wojtowicz

 

Kalendarz klubowy

Reklama

Sonda

Licznik

3716867
Wspierają nas i Współpracują z nami:


Realizacja: EmnetStudio
Powered by CMS Dianthus
Dokument wydrukowany ze strony: www.stowarzyszenie.azoty-pulawy.pl/puchary-europejskie-2011/